środa, 18 marca 2015

III rozdział

,, Nagle zza drzew wyskoczył duży lis, który przestraszył nasze konie. Popędziły cwałem w stronę ulicy i nie dało się ich zatrzymać. Na domiar złego zauważyłam ciężarówkę która była niedaleko ulicy na którą popędziły nasze konie. Nim zauważyłam byliśmy już na ulicy i ogromna ciężarówka kierowała się prosto na nas. "

 Obudziłam się w szpitalu. Widziałam jak rodzice rozmawiają z lekarzem. Cholera, pamiętam tylko tą ogromną ciężarówkę i dzikie rżenie naszych koni. Poczułam mocny ból mojej nogi, była cała sina i nie mogłam nią ruszać. Ale to mnie w ogóle nie obchodziło. Trapiła mnie myśl -Co się tam stało ? Czy Nathaniel jeszcze żyje ? Po około 5 minutach rodzice weszli do sali z nie zbyt zadowolonym wyrazem twarzy. - Co z Nathanielem ? - zapytałam, oczekując tylko jednej odpowiedzi. Boże, jak jemu coś się stało, nie wybaczyłabym tego sobie. - Przykro mi kochanie, nie żyje. Zmarł w wyniku obrażeń zewnętrznych. - rzekła smutna mama. - Ale, ale jak to ? - kiedy usłyszałam słowa swojej mamy łzy automatycznie spłynęły mi po policzkach. - Lekarz nam powiedział, że musisz mieć operację na swoją nogę, ale czy możesz nam powiedzieć co się tam stało ? -spytała. Jednak ja nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. - Pamiętaj córeczko, my zawsze będziemy z tobą, wiemy jak się teraz czujesz, jak będziesz chciała porozmawiać, mów - Wtrącił się tata. - Nie ! Wy nie wiecie jak się czuję,zmarła jedna z najważniejszych osób w moim życiu ! - krzyknęłam. Włożyłam twarz w poduszkę, przy czym głośno szlochając. Czułam się rozdarta, nie wiedziałam jak ja sobie bez niego poradzę, kochałam go. Życie straciło sens. Nagle wparowała do mnie pielęgniarka, szykując mnie na operację. My Wisiało mi to, ale zastanawiała mnie jedna rzecz, co z naszymi końmi ? Czy kiedykolwiek będę mogła kontynuować swoją pasję ? Gdzie aktualnie jest ten kierowca ciężarówki ? Operacja trwała z jakieś 2 godziny. Kiedy wracałam z sali operacyjnej ujrzałam szlochającą mamę. Kiedy dotarłam do swojego pokoju, w trybie natychmiastowym weszła do niego mama pytając mnie jak operacja. - Córeczko, wszystko będzie dobrze, Kocham Cię - kiedy to powiedziała, przytuliła mnie. - Ile tu jeszcze będę musiała siedzieć ? - rzekłam z obojętnością. Nie miałam ochoty z nikim gadać. Nikt nie wie jak się czułam. Mama, widząc jak się czuje, zostawiła mnie w pokoju. Lekarz przyszedł mnie poinformować, że przez dłuższy czas muszę jeździć na wózku inwalidzkim i że muszę nie przemęczać nogi. - Gratuluję idiotko ! Gdyby nie ten wypad, wszystko byłoby tak jak zawsze. - powiedziałam do siebie w myślach. Obwiniałam się za jego śmierć, za to wszystko co się stało. Po około 3 godzinach Mama weszła do mojego pokoju, z rosołem. - Nie jestem głodna- rzekłam z obojętnością. - Nic dzisiaj nie jadłaś, musisz to zjeść. - Nie zasługuję na jedzenie, za to co zrobiłam, zdechnę z głodu, na to tylko zasługuję. - Dziecko błagam Cię, to nie jest twoja wina, zjedz to proszę- powiedziała zmartwiona mama, po czym usiadła na moim łóżku. - Dzwonił weterynarz, koń Nathaniela niestety zmarł, a twój jest bardzo poraniony i prawdopodobnie trzeba będzie go uśpić. - powiedziała mama.  - Możesz iść i zostawić mnie w samą ? - odparłam.

Z perspektywy mamy :
Biedna Nathalie, dosyć, że jej chłopak zmarł, to jeszcze spędzi tyle czasu na wózku inwalidzkim. 

Wpatrywałam się w nią, zagubioną, nie wiedzącą co zrobić. To okropne uczucie widzieć że twoje dziecko cierpi, ale ty nie możesz nic z tym zrobić. Nagle Jack podszedł do mnie - Słuchaj, musimy poważnie porozmawiać, nie będę obijał w bawełnę... bo ja bo ja...... - jaknął się 
 Bo ty co ? - Zapytałam zniecierpliwiona. 

_________________________________________________________________
Koniec 3 rozdziału, wybaczcie że tak dawno nic nie dodałam po prostu brakło mi  czasu i weny. Dziękuje za wszystkie komentarze. Rozdziały będę dodawać regularnie co 2-3 dni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz